Kim był Karol Biegun dla Marii Dubaniowskiej – Guzdek
Jest Pani córką majora Jana Dubaniowskiego "Salwy". Proszę powiedzieć jak Pani zapamiętała Ojca ?
Miałam 2 lata jak mój Ojciec oficer zawodowy w randze podporucznika służący w 10-tym Pułku Artylerii Ciężkiej w Przemyślu poszedł na wojnę w 1939 r. Po ucieczce z niemieckiego Oflagu II B Arnswalde Choszczno w 1942 r. Ojciec związał się z A.K. Kedyw Krakowski - miałam wtedy 4 lata, ponieważ Niemcy ścigali nas listem gończym i z Przemyśla uciekliśmy do Krakowa. I tutaj spotkaliśmy się z Ojcem. Tatę, rzadko bywającego w okresie okupacji w domu, pamiętam jako człowieka noszący nazwisko Karol Biegun i nikt nie mówił, że jest to mój Ojciec. Kochałam tego Karola bo był dla nas bardzo dobry, czuły, dbający o Nasze potrzeby bytowe. Mama dołączyła wtedy też do partyzantki A.K. Z uwagi, że Ojciec był wychowankiem elitarnych szkół wojskowych a z domu wyniósł żołnierskie wychowanie (Ojciec jego był wachmistrzem w kawalerii, brał udział w wojnie bolszewickiej w 1920 r.), Jan Dubaniowski był żołnierzem oddanym całkowicie ojczyźnie. Jako żołnierz podporządkowany Piłsudskiemu był gorącym patriotą, osobą bardzo wyrozumiałą, dobrą ale konsekwentną w respektowaniu rozkazów dowódców i sam podejmując decyzje, były one bardzo rozważne. Stąd też szanowany przez podwładnych, ale również dowódców. I taki był do końca swojego życia w stosunku do mamy, bardzo dobry mąż i ojciec. Jego wielką pasją była matematyka i muzyka, ze skrzypcami nie rozstawał się do końca swojego życia.
Pani pierwsza wizyta w Zakliczynie….
Jest rok 1949. Mam wtedy 12 lat. W roku bieżącym mija 75 lat jak moja stopa po raz pierwszy stanęła w miejscu gdzie pogrzebano mojego ojca i w miejscu gdzie zginął. W ciągu wszystkich lat, począwszy od roku 1949 bywam tam parokrotnie. Mogiłę mojego ojca znalazła moja mama w Zakliczynie, a ułatwiła jej to znajomość terenu, za czasów okupacji była kurierką A.K., która idąc śladami swoich wędrówek okupacyjnych z rozkazami. Dzięki pomocy niektórych osób jak ś.p. Jan i Anna Ryś oraz ówczesny grabarz z Zakliczyna, udało jej się ustalić mogiłę Jana Dubaniowskiego w Zakliczynie. Pierwsze wrażenie moje w miejscu zabójstwa mojego ojca zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Dookoła lasy, skarpa koło potoku i ogromna cisza. Powiedziałam mamie, że w tym miejscu moja noga nie stanie. Prawda jest taka, że w tym miejscu bywam systematycznie od 30 lat. Jestem wdzięczna tym wszystkim, którzy postawili tam krzyż. Zrobili to mieszkańcy Rudy Kameralnej na czele z Andrzejem Różowskim i grupa rekonstrukcyjna z Nowego Sącza "Żandarmeria" (nazwa przyjęta od oddziału Salwy). Za pierwsze zarobione pieniądze po maturze na grobie ojca w Zakliczynie zrobiłam obmurówkę. Teraz tam stoi ładny nagrobek wykonany przeze mnie.
Zakliczyn i Ruda Kameralna obecnie. Co Pani myśli na temat tych miejsc?
Przeglądając dokumenty mojego ojca znajdujące się w IPN w Krakowie i innych miejscach dotyczące działalności okupacyjnej i wczesnej Komuny w Polsce mogę z odpowiedzialnością, że mieszkali tam i mieszkają ludzie umiejący szanować miejsca pamięci, choć nie zawsze są one oznaczone. W latach 1946-1956 po śmierci mojego ojca mieszkańców Rudy Kameralnej uratowała od więzienia duża solidarność. Od szeregu lat zawdzięczam też dużo organizowanych przez Urząd Miasta Zakliczyn i mieszkańców Rudy Kameralnej uroczystości upamiętniające śmierć mojego ojca i dbałość o te miejsca pamięci. Działalność ta nasiliła się bardzo od parunastu lat kiedy Burmistrzem został Pan Dawid Chrobak. W odtwarzaniu faktów działalności mojego ojca olbrzymie zasługi ponoszą Grzegorz Gaweł z Krakowa i Ireneusz Sobas z Bochni.
Czuje się Pani świadkiem historii?
Tak. Mając takich przodków i ojca, który oddał życie za ojczyznę, moim obowiązkiem jest mówić o trudnych czasach okupacji gdzie naród był tak bardzo skonsolidowany walką z okupantem i o czasach trudnej komunistycznej historii Polski. Staram się wyjaśniać działalność Wyklętych we wszystkich jej wymiarach, tłumacząc, że nie zasłużyli na miano bandytów i złodziei. Moich kilkadziesiąt spotkań z młodzieżą licealną i szkół powszechnych, z mieszkańcami Podkarpacia i Małopolski spowodowało nadzieję, że dało to rezultat zrozumienia ich beznadziejnej walki o wolność ojczyzny. Ale pozostawili po sobie ślad jak należy kochać ojczyznę i do końca walczyć o jej dobro i honor. I być może dlatego mamy Polskę suwerenną.
Z Marią Dubaniowską – Guzdek rozmawiał Kazimierz Dudzik
Odsłony: 337