Kliknij aby oglądnąć

Orzeł Stróże – wspomnienie!!!

Opublikowano: niedziela, 19, listopad 2023 Kazimierz Dudzik

Skąd pomysł na felieton dotyczący tego zespołu? Już odpowiadam – po kolei.

Damian Jarosz


orzelstrozeJak większość z nas jestem osobą śledzącą życie w świecie wirtualnym i podczas jednej z moich internetowych wędrówek wyświetliła mi się informacja na stronie Orła, że można zamówić szalik i pln ze sprzedaży zostaną przeznaczone na działalność klubu. Cena nie wydała mi się zaporowa, nadto fajna pamiątka klubu z mojej małej ojczyzny, więc zamówiłem. Admin strony potwierdził zamówienie i trochę mnie wypuścił wspominając czas mojej gry dla klubu. Ponadto schlebił mi pisząc, że czyta moje felietony i podobają mu się moje poruszane w nich zagadnienia. Zaproponował czy jak znajdę trochę czasu to czy nie poświeciłbym Orłowi krótkiego tekstu. Długo nie musiał mnie namawiać, jest to dla mnie wyróżnienie, że mogę pogrzebać w przeszłości i zaproponować - niniejszym tekstem – sentymentalną podróż sobie i czytelnikom. Napisałem tekst o Dunajcu Zakliczyn, Dunajcu Mikołajowice, dlaczegóżby nie napisać o Stróżach w których spędziłem czas krótki, ale intensywny.


Mecze Orła Stróże pamiętam jeszcze z rozgrywek toczonych na starym boisku. Znajdowało się ono w centrum wsi w Stróżach, jak się potocznie przyjęło mówić na dole. Następnie boisko trawiaste powstało przy Szkole Podstawowej i jest tam do chwili pisania tego tekstu i nic nie wskazuje na zmianę tej lokalizacji.


W latach 2011-2012 miałem przerwę od piłki spowodowaną krótkim – wakacyjnym - pobytem zagranicą u siostry w Austrii, następnie obroną na dwóch kierunkach studiów (czerwiec 2012). Kolejno wieść o moim pierwszym dziecko oraz przygotowanie i remontowanie mieszkania w Tarnowie. Wydarzenia te wpłynęły w dużej mierze na mój rozbrat z tym sportem. W trakcie tej przerwy brakowało mi piłki i kilka klubów wykazywało zainteresowanie moja osobą.
Nie czułem się na tyle mocny, żeby wrócić na poziom wyższy i propozycję gry w A klasie brzeskiej uznałem za dobrą opcję powrotu do piłki kopanej. Najbardziej o moją osobę zabiegał zespół ze Stróż w osobie trenera J. Krzyżaka i ówczesnego prezesa J. Drożdża. Choć już mieszkałem w Tarnowie, to co weekend bywałem w Zakliczynie i propozycję przyjąłem. W drużynie tej grało kilku moich kolegów, z którymi występowałem w Dunajcu Zakliczyn (nota bene swego czasu niezłych grajków…heh). Dość wspomnieć S. Bolechała, P. Potok, L. Kuna, P. Libera, D. Falkowski, M. Motak, P. Kubik, T. Kubik. Nadto grali wtedy Z. Izworski, D. Fior, P. Falkowski, G. Mleczko, D. Łękawski, S. Sułkowski i wybitny niegdyś bramkarz M. Smoleń. Jeśli kogoś pominąłem to przepraszam, ale młody już nie jestem.


Klub ze Stróż reprezentowałem jeden sezon w latach 2012/2013. A klasa liczyła wtedy 16 drużyn i była dość mocna i wyrównana. Pierwsze dwa mecze źle czułem się na boisku i nie mogłem się odnaleźć. Z czasem jednak przyszła pewność siebie, strzeliłem kilka ważnych bramek i często asystowałem. Jednego gola pamiętam szczególnie, ale po kolei. W czwartej kolejce rundy jesiennej mierzyliśmy się z LZS Poręba Spytkowska (26 sierpnia 2012) i zostałem wyznaczony przez trenera do strzelania rzutu karnego. W bramce przeciwnika stał bardzo niski zawodnik i nie ukrywam, że zlekceważyłem trochę strzał. Bramkarz obronił, jednak przy mojej dobitce już był bezradny. Dlaczego tak dobrze to pamiętam? Ponieważ 21 sierpnia urodziła się moja córka i zdobyta bramka była jej dedykowana i uwieńczona – wespół z kolegami – popularną kołyską.


Po meczu z Dunajcem Mikołajowice w Stróżach podszedł do mnie znajomy z boiska D. Morys. Niegdyś grał w Olimpii Wojnicz, a ja w Dunajcu Zakliczyn i po tej linii kojarzyliśmy się. Zapytał czy nie zagrałbym u nich, bo szukają wzmocnień i spodobałem się ichniejszemu trenerowi. Zauważenie mojej postawy na boisku utwierdziło mnie w tym, że powrót był dość udany. Szczerze nigdy nie miałem takiego przekonania, jednak sygnały i opinie o mojej grze osób z zewnątrz przekonywały mnie, że jeszcze jestem potrzebny w tym sporcie na poziomie – choćby – amatorskim.


Choć w Orle umówiłem się na grę jedną rundę, spędziłem tam dwie i przeszedłem do wspomnianego wyżej klubu. Zdając sprzęt czyli oddając buty, trener i prezes stwierdzili, żeby ich nie wyrzucać, bo za pół roku do nich wrócę, stety/niestety racji nie mieli. Choć wiem jedno, że dzięki nim i grze w Stróżach odzyskałem pewność siebie i na nowo odnalazłem się w piłce. Kto wie co by było gdybym nie wykonał tego kroku i nie powrócił na boisku za ich namową. Możliwe, że mógłbym się rozleniwić i nie podjąć już nigdy gry w klubie.


Z perspektywy czasu stwierdzam, że kadra – z tamtych lat – była naprawdę mocna. Jednak liczne kontuzje, rozjazdy czy brak regularnych treningów miały znaczący wpływ na brak sukcesu w postaci awansu. Wszak wiemy, że wynik to suma wielu zmiennych, które nie zawsze się spotkają.


Klub ten jak większość na tym poziomie istnieje dzięki oddaniu osób mu bliskich. Społecznie w tamtym czasie udzielało się sporo osób, dość wspomnieć Prezesa J. Drożdża czy Pana C. Ramiana właściciela sklepu i baru, w którym to odbywały się zakończenia rund i sezonu. 


Z czasem drużyna popadła w regres i zaliczyła spadek do B klasy. Raz wycofawszy się nawet z rozgrywek. Aktualnie drużyna Orła Stróże wzmocniona kilkoma zawodnikami z młodym i ambitnym trenerem D. Wzorkiem zajmuje pierwsze miejsce i ma spore szanse na awans do A klasy. Czego im szczerze życzę.


Kończąc, czas spędzony w Orle Stróże uważam za dobry, cenny i wartościowy.

 

Tekst i zdjęcie: Damian Jarosz

Odsłony: 916