Jak to jest z tym pierwszym niepodległym, polskim miastem ?
Tarnów szczyci się tym, że jest pierwszym polskim miastem, które wybiło się w 1918 roku na niepodległość. Jak to się ma do historycznych realiów ? Zapraszam do lektury obszernych fragmentów ciekawego artykułu pióra Ryszarda Zaprzałki (korzystającego z materiałów Fundacji Pro Patria Semper – Piotra Dziży) zamieszczonego na łamach partnera medialnego portalu Zakliczyninfo – Tarnowskiego Kuriera Kulturalnego.
Kazimierz Dudzik
Tarnów – Pierwsze Niepodległe?
Historyczny Listopad roku 1918, który ponownie przyniósł Polsce niepodległość, rozpoczął się w Tarnowie w… październiku. Oficjalnie 30 października kiedy to obchodzi się wymyślone przez lokalnych dziejopisów i rajców święto „Tarnów – Pierwsze Niepodległe”. Będąca strażnikiem lokalnej tradycji Fundacja Pro Patria Semper apeluje, aby już przed tym dniem wywiesić biało-czerwone flagi i pozostawić je do 11 listopada, czyli Narodowego Święta Niepodległości. (…) W trakcie wydarzenia, jak co roku, wręczone zostaną Nagrody im. Tadeusza Tertila za najlepsze prace licencjackie, magisterskie i inżynierskie. (…)
“Tarnów – Pierwsze Niepodległe” – Dzień Pamięci o Zwycięskim Zrywie Niepodległościowym z Października 1918 to zdaniem Piotra Dżiży, lidera Fundacji Pro Patria Semper, znanego działacza niepodległościowego, to jedyne oficjalne Święto Miasta. (…)
Dzięki brakowi korekty wadliwej ale z uporem maniaka kontynuowanej praktyki Rady Miejskiej, w powszechniejszej świadomości tarnowian za historyczny punkt odniesienia – w całkowitej kontrze do faktów historycznych – uchodzi podjęcie jednozdaniowej uchwały “o podporządkowaniu się rządowi warszawskiemu”. Nad pamięcią o pionierskich i faktycznie przełomowych wyzwoleńczych aktach i bohaterach, którzy czynnie i realnie doprowadzili do pozbycia się zaborczej władzy w naszym regionie wciąż góruje przywiązanie do lapidarnego sformalizowania przez rajców z 1918 r. ogólnego aktu woli tarnowian wyrażonego gremialnie już kilka tygodni wcześniej (o samej “uchwale” zresztą tarnowscy powstańcy nawet nie wiedzieli). (…)
Kulminacyjnym punktem kariery publicznej i niepodległościowej działalności (sławnego tarnowskiego burmistrza – p.KD dr Tadeusza Tertila nie jest data 30 października i dziś powszechnie kojarzony (z nim i nią) pierwszy na długiej liście zaległych kwestii proceduralnych kurtuazyjny wniosek z deklaracją podporządkowaniu się odległemu rządowi w Warszawie, przegłosowany podczas obrad Rady Miejskiej Tarnowa. Ta kulminacyjna data jest wcześniejsza i jest nią 28 października, czyli moment powstania Polskiej Komisji Likwidacyjnej, faktycznego rządu polskiego na terenach zaboru austriackiego, którego głównymi liderami był Wincenty Witos i dr Tertil właśnie. To było prawdziwe zwieńczenie jego konsekwentnie patriotycznej drogi, apogeum wielkości i znaczenia w polityce odradzającej się – także za jego sprawą – Niepodległej. A jednocześnie owoc tytanicznej pracy, jaką wykonał nie w roli burmistrza Tarnowa, ale ostatniego szefa koła polskich posłów w parlamencie wiedeńskim i głównego wobec rządu w Wiedniu oraz władz Galicji reprezentanta jednoznacznej politycznej woli Polaków o całkowitym odłączeniu się od zaborczego państwa. Bo to Tertil stał się w październiku 1918 głównym polskim negocjatorem w relacjach z Cesarzem i pozostałymi decydentami w rozpadającej się monarchii.
Z tego punktu widzenia o wiele bardziej istotnym punktem obrad tarnowskich radnych z 30 października było, lapidarnie zaprotokołowane zaraz po przegłosowanej deklaracji o podporządkowaniu się ogólnopolskiemu rządowi, sprawozdanie T. Tertila ze swojej narodowej, ponadlokalnej pracy wykonywanej w Wiedniu, we Lwowie i Krakowie, zakończone informacją, że właśnie został członkiem komisji likwidacyjnej, dla której to “pracy patriotycznej” otrzymał oczywiście zgodę radnych.
Sesję tarnowskiej Rady, której był przewodniczącym, burmistrz Tertil zwołał podczas jednego z nielicznych w październiku, krótkiego pobytu w Tarnowie, do którego przybył z Krakowa, gdzie mieściła się siedziba Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Do Krakowa wrócił już nazajutrz, popołudniu 31 października uczestnicząc tam w formalnym i fizycznym przejęciu władzy od Austriaków.
Co ciekawe, nie mamy żadnych śladów uczestnictwa Burmistrza w podobnych aktach fizycznego, porannego przejęcia władzy w Tarnowie. To żaden zarzut. Wręcz przeciwnie, Tadeusz Tertil naprawdę pochłonięty był już wtedy organizacją mechanizmów jak najbardziej aksamitnego przejmowania i utrwalania polskiego władztwa nad znacznie większym niż Tarnów i powiat tarnowski obszarem.
Nie zajmowały go już żadne płomienne niepodległościowe deklaracje, porwał go niepodległościowy czyn. Nie ten zbrojny, ale równie konieczny do wykonania (a może nawet ważniejszy?) organiczny wysiłek budowy solidnych i trwałych instytucjonalnych podstaw niepodległego państwa.
To zresztą dzięki powstaniu i istnieniu Polskiej Komisji Likwidacyjnej pod współprzywództwem Tertila, systematycznie roztaczającej swą zwierzchność nad administracją i wojskiem na całym terenie Galicji, uczestnicy kolejnych lokalnych zrywów niepodległościowych w Tarnowie, Bochni, Krakowie, Sączu, Limanowej, na Podhalu, w Wadowicach i kolejnych miastach mieli komu przekazać odebraną właśnie zaborcom władzę. W przeciwnym wypadku ta władza mogłaby przejść w obce ręce, jak to stało się początkowo w Galicji Wschodniej lub rozmyć się, doprowadzając do gorszącej anarchii, czego na większości obszaru zaboru austriackiego udało się, dzięki PKL, uniknąć.
W sposób fizyczny bowiem, żadne z pierwszych wyzwolonych miast nie podporządkowywało się przecież słabemu jeszcze i wciąż jeszcze ostatecznie nieokreślonemu rządowi w Warszawie, ale właśnie delegatom krakowskiego PKL.
Na koniec wróćmy raz jeszcze do spopularyzowanej w ostatnich latach “wiedzy” o rzekomo wyjątkowo doniosłym znaczeniu uchwały miejskich radnych z 30 października.
Otóż, wniosek o podporządkowaniu się rządowi w Warszawie tworzonemu przez Radę Regencyjną był najprawdopodobniej spełnieniem, swoistą legitymizacją woli nie tylko burmistrza Tertila i radnych miejskich, ale też członków Komitetu Powiatowego, przedstawicieli duchowieństwa oraz reprezentatywnego grona pozostałych mieszkańców Tarnowa i okolic, którzy zebrali się w sali Ratusza 14 października i podczas uroczystego zgromadzenia proklamowali przyłączenie się do niepodległego państwa ogłoszonego przez Radę Regencyjną w manifeście z 7 października. Wniosek przegłosowany przez tarnowskich radnych 30 X 1918 po godzinie 18, czyli 16 dni po tamtym (nieprotokołowanym, bo nieformalnym) zgromadzeniu, nie tylko nie był pierwszą ani jedną z pierwszych, ale wręcz jedną z ostatnich takich formalnych deklaracji wśród miejskich samorządów Galicji.
Pierwszeństwa w dziele odzyskania niepodległości nie zawdzięcza Tarnów tej w jakimś sensie spóźnionej deklaracji, ale zwycięskiemu czynowi jego fizycznych wyzwolicieli, podjętemu w nocy z 30 na 31 października. Swoją drogą, żadna ze znanych relacji i świadectw uczestników tego prawdziwie pionierskiego zrywu, nie zawiera jakiegokolwiek odniesienia do decyzji tarnowskich radnych. Nikt z nich o nich nie wiedział, albo nie potraktował jako czegoś wartego większej uwagi. Także podjęte w tarnowskiej prasie okresu międzywojennego próby usystematyzowania zgromadzonej wiedzy na temat okoliczności w jakich doszło do nocnego, antyaustriackiego przewrotu, nie zawierają choćby napomknięcia o uchwale radnych z 30 X 1918.
Bezpodstawna narracja o rzekomym nadzwyczajnym jej znaczeniu, wprowadzająca rozważania o prawdziwym sensie “Pierwszego Niepodległego” na manowce i często ośmieszająca słuszne przecież aspiracje Tarnowa, to wynikający może ze szlachetnych pobudek, ale dziś już tylko szkodliwy wymysł lokalnych decydentów ostatnich lat i kadencji samorządu. Trzeba od niej odejść jak najszybciej. Z pożytkiem dla pamięci o uczestnikach tarnowskiego zrywu niepodległościowego, dla faktycznych zasług Tadeusza Tertila a także dla prawdziwej tożsamości historycznej mieszkańców naszego miasta i okolic.
Cały artykuł Ryszarda Zaprzałki przeczytacie na portalu Tarnowski Kurier Kulturalny w artykule "Tarnów – Pierwsze Niepodległe".
Odsłony: 550