Heligoniści na topie!
Tadeusz Malik, uznany i lubiany muzyk w naszym środowisku, m.in. opiekun muzyczny Kapeli Św. Idziego, nauczyciel gry na instrumentach muz. i rytmiki oraz adept Matecznika Tradycji, projektu przeprowadzonego w ZCK, gdzie dokształca swój kunszt gry na heligonce, uczestnicząc w przeglądzie heligonistów w Mordarce, tak się zauroczył tym instrumentem i atmosferą panującą wśród sympatyków tego czesko-austriackiego instrumentu, że postanowił zorganizować w Zakliczynie spotkanie jego miłośników. Propozycja padła na podatny grunt. Do pomysłu zapalili się instruktorzy sądeckiego Sokoła oraz dyr. Kazimierz Dudzik z ZCK, jako główny organizator przedsięwzięcia. Aleksander Smaga i Beata Rompała postarali się o patronat macierzystej instytucji, dorzucając się do finansowej puli organizacyjnej, wszak zgromadzenie w jednym miejscu tylu uznanych instrumentalistów z regionu nie mogło przejść bez echa. Konsultacje muzyczne w zakliczyńskim ratuszu miały na celu integrację międzypokoleniową, wymianę doświadczeń, a nader wszystko wymiar spontanicznego, towarzyskiego spotkania przy muzyce ludowej.
Konwencja Zakliczyńskiego Spotkania Heligonistów, imprezy, która wchodzi na stałe do kalendarza ZCK i zaplanowana jest na marzec (to czas sprzyjający muzykom, by oderwać się choć na chwilę od obowiązków), polegała na prezentacji na scenie dwóch utworów. Wykonania poprzedzało krótkie przedstawienie się, wykonawcy paradowali w ludowych strojach. Heligoniści po instrumenty sięgali ze sceny dopiero przy autoprezentacji, tym sposobem heligonki stanowiły scenografię wnętrza głównej sali ratusza.
Na początku wybrzmiał dobitnie „Hop-walc” Krakowiaków Wschodnich. Wspólne wykonanie na ratuszowej estradzie poruszyło zmysły. Przy zaproszeniu na przegląd Tadeusz Malik wysyłał poprzez Messengera filmik, by uczestnicy, którzy walca nie znali, mogli się przygotować. Wspólny koncert w Sali im. Spytka Jordana zabrzmiał imponująco, spotkał się z podziwem widowni, a wśród niej Burmistrz Zakliczyna.
Poszczególne prezentacje zapowiadał pomysłodawca spotkań - Tadeusz Malik w krakowskim stroju, nie poprzestając na suchej zapowiedzi, dokładając do każdej szczyptę informacji i humoru.
Na początek zaprezentowała się postać nietuzinkowa. Ks. Piotr Obrzut - wikariusz parafii gromnickiej - ma smykałkę do instrumentów, potrafi w mig opanować zawiłe kompozycje – zachwalał konferansjer. Efektownie, bo ze wspomaganiem rytmicznym (dodatkowy walor jego instrumentu), pokazał się Józef Świstak, z którym Tadeusz Malik współpracuje. Pochodzi z Woli Dębińskiej, ale na stałe pracuje jako budowlaniec w Austrii. Do tego stopnia opanował ludowy repertuar austriacko-bawarski, że jest często zapraszany na różne tamtejsze festyny czy imprezy folklorystyczne. Kolejni wykonawcy to zacni nestorzy i uczniowie pana Tadeusza: Bartosz Łękawski z Borowej, Jakub Wolak z Wesołowa, Filip Krupa z Filipowic - adept harmonii polskiej (nie mylić z akordeonem) oraz Łukasz Bocheński ze Stróż, grający na 24-basowej harmonii polskiej. Gromkie brawa otrzymał kwartet z Mordarki na czele z Józefem Tokarczukiem - inicjatorem przeglądu w Mordarce. Najmłodszy 6-letni Karol Tokarczuk oraz Jurek Hebda i Paweł Mrózek towarzyszyli mistrzowi. Marcin Korbut z Bochni prowadzi w ratuszu wspomniane zajęcia Matecznika. Z Nowego Sącza przybył Tadeusz Wielgus a Tadeusz Wąs z Gnojnika. Były też muzykujące niewiasty: Anna Wenc z Zalasowej i najstarsza uczestniczka - 76-letnia Aleksandra Łuczyńska z Krzeszowic. Miejscowość ta miała mocną reprezentację w Zakliczynie, bowiem pani Aleksandrze towarzyszyli Tytus Woźniak, Wacław Drzewniak oraz małżeństwo: Tomasz i Agnieszka Kowalscy z ojcem Stanisławem. Z sympatycznej strony pokazał się nasz Emil Żychowski, a na koniec żywiołowo Tadeusz Malik. W przyszłym roku z pewnością wystąpi na ratuszowej scenie Amelka Damian, ćwicząca z zapałem na heligonce w świetlicy w Wesołowie pod okiem pana Tadzia.
Po tych wdzięcznych i dźwięcznych prezentacjach przyszedł czas na wymianę doświadczeń i spontaniczne koncerty w duetach, co rzadko się zdarza. W międzyczasie korzystano z bufetu, gdzie królował swojski bigos, przygotowany przez kadrę ZCK. Muzyczna brać zachwalała formułę imprezy, możliwość twórczego obcowania, nawiązania kontaktów. Ochoczo wpisywała dedykacje w wydawnictwie, które specjalnie na ten dzień wydrukował piewca muzyki ludowej (i nie tylko) z Lusławic. Warto przypomnieć, że pan Tadeusz kolekcjonuje instrumenty muzyczne, posiada też sporo harmonii polskich, które słynęły na cały świat, a w takiej Warszawie istniało przed wojną ok. 100 zakładów produkujących ten oryginalny instrument. Być może uda się rozszerzyć zasięg imprezy, by rozpropagować również grę na naszych, polskich harmoniach. A heligoniści obiecali powrócić w przyszłym roku do miasta nad Dunajcem…