Misja Zakliczyn – Obertyn – ciąg dalszy; część 13
Kresowiacy
Kresowiacy, to ogólne określenie zespołu grup etnograficznych ludności polskiej, powstałych w wyniku kolonizacji polskiej na terenach wschodnich, gdzie zaznaczyło się głównie osadnictwo Mazowszan i Małopolan. W grupie Małopolan zaś wyróżnia się duża polska grupa etnograficzna zamieszkująca Pogórze (Ciężkowickie, Jasielskie, Dynowskie, Bukowskie) oraz zachodnią część Dołów Jasielsko-Sanockich. Po II wojnie światowej Kresowiacy zostali przesiedleni na tzw. Ziemie odzyskane. Tyle encyklopedycznego wprowadzenia, bo dla mnie „Kresowiaka” po mieczu, popołudnie 21 sierpnia 2016 roku w Obertynie miał wymiar szczególny – to była swoista podróż w czasie. Ileż to „za dziecka” nasłuchałem się od babci Józefy i Taty o kolorycie kresowego życia i skomplikowanych relacjach polsko – ukraińsko – żydowskich. Teraz miałem okazję niejako „na żywo”, niczym w teatralnej sztuce, wziąć udział w spotkaniu kresowej Polski; tej zakorzenionej w Obertynie i tej, która w wyniku werdyktu historii przemieszona została o setki kilometrów na zachód.
Tymczasem prezes Julia Mieńszczykowa w programie pobytu naszej delegacji i Obertyniaków z Zachodu wymyśliła spotkanie w „Kolibie.” „Koliba” to lokalny, gastronomiczny biznes mający nie tylko klimatyzowane wnętrze, ale też dwa stawy rybne i teren zagospodarowywany wokół, - spacerkiem od centrum Obertyna to jakieś 10 minut. Tak więc w tej „Kolibie” według Julii mamy się spotkać z miejscowymi Polakami, którzy pracowali pod Kopcem Tarnowskiego przy budowie schodków – dla których - jak mówi Julia to spotkanie z nami jest nagrodą za tą pracę. Ja tam sobie myślę, że to jest dla nas wielkie wyróżnienie i przeżycie, ale z Prezeską kłócił się nie będę. Idziemy na to spotkanie prawie w komplecie; ja, sekretarz Krzyżak, prezes Damian oraz powiatowa część w składzie; Stefan Dzik i Michał Koralik. Kazimierz Korman w tym czasie uczestniczy w koncercie w miejscowym Domu Kultury zorganizowanym przez władze Obertyna z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Miejscowi Polacy już na nas czekają w „Kolibie”. Nieopodal „Koliby” straszy ruina byłego zakładu naprawy maszyn rolniczych. Rozmawiam z Polakiem, który mieszka po sąsiedzku z tym byłym, dużym zakładem, który dawał zatrudnienie nie tylko dla mieszkańców Obertyna, ale i okolicznych miejscowości. – Była praca dla wszystkich, a teraz prawie wszyscy wyjeżdżają za chlebem do Polski i dalej. Najwięcej naszych jest w Polsce i we Francji. Mój syn i córka też są zagranicą, dobrze zarabiają i im się powodzi, ale co to za życie, jak rodziny są rozdzielone ? Inaczej nie można, bo co to za życie jak rodziny są całe, ale bez pracy ? – zadaje sobie pytania mój rozmówca i patrzy na zarastające chaszczami mury byłego zakładu. – Rozkradli to w kilka dni – mówi po chwili. – Ja jak wywozili wieczorami i w nocy maszyny i duże elementy stalowe z zakładu, to poszedłem do Urzędu i mówię, że rozkradają. Na to mi powiedzieli, żebym się nie interesował, bo to nie moja sprawa. No to się nie interesowałem, ale serce bolało…
Przyjeżdża duży autobus z rodzinami obertyńskimi z Adamem Gawlińskim. Adam Gawliński to taka jednoosobowa instytucja ochrony kresowego dziedzictwa z Obertynem w roli głównej. Gawliński prowadzi w internecie na FB stronę „Obertyn, stąd pochodzi Twój dziadek”: https://www.facebook.com/Obertyna/?fref=ts integrując Obertynian z kraju i ze świata, bo Adam nie tylko organizuje przyjazdy do Obertyna, ale prowadzi żmudną pracę historyczną dotyczącą polskich rodzin z Obertyna. Jako "szef wszystkiego" jest zabiegany i tego nie da się opisać, bo to trzeba przeżyć żeby zrozumieć. W tak zwanym międzyczasie mamy chwilę na krótką pogawędkę. Adam jest podekscytowany i mówi: - Wiesz, że wielu z tych naszych Obertynian ma szlachecki rodowód i nawet nie ma o tym pojęcia? O! Na przykład Ania Piranowska, toż to szlachcianka herbu Sas. – A Ona wie o tym ? – pytam Adama. – Zaraz się dowie – Adam wyciąga coś w rodzaju poświadczenia pochodzenia szlacheckiego, który za chwilę przekaże Ani. – Ale to jeszcze nic! Ty wiesz, że mieszkają tutaj potomkowie tych, którzy walczyli ramię w ramię z hetmanem Tarnowskim. To Zalescy, których przodek przybył tu z Ziemi Sandomierskiej. Adam idzie wręczać poświadczenia i do swoich szefowskich obowiązków, a my postanawiamy ad hoc zorganizować Ani Piranowskiej „urodziny szlachcianki”. Do nas przyłączają się ludzie Gawlińskiego i zabawa rozkręca się na dobre. Kto może ten nawet tańczy, a nie tylko śpiewa.
Wychodzę na zewnątrz i za chwilę mam do towarzystwa młodych przedstawicieli rodów; Rubaszewskich, Vintoniaków, Iwanowiczów, Jaworskich, Bojczanów i innych sympatycznych, choć mniej mi znanych. Rozmawiamy trochę o samej imprezie i trochę o tym, kto z nich przyjedzie do Zakliczyna na początku września. Oni w wszyscy chodzą albo do tutejszej (11 kasowej szkoły), albo studiują w Stanisławowie. Każdy z tych młodych ludzi ma sprecyzowane plany na przyszłość zawierające się w krótkim przesłaniu: - Wyjechać stąd ! Pytam, czy nie mają planów, aby zostać w Obertynie i coś tu zdziałać, by było lepiej im i ich rodzicom. Tu się nie da nic zrobić odpowiadają zgodnie. Starzy są podzieleni na tych, którym dobrze było za Sojuza i na tych, którzy obalili „stary, dobry porządek” i to oni „ci przewrotowcy” są winni dzisiejszej biedy. Władza to władza, a młodych nikt tu na poważnie nie bierze pod uwagę. To co my mamy tutaj szukać? Do młodych przychodzą Stefan Dzik oraz Michał Koralik i kontynuują rozmowy na temat demokracji, szans i perspektyw młodego pokolenia. Tymczasem rodziny Obertyńskie pozują do wspólnych zdjęć i powoli szykują się do rozstania. Niektórzy widzieli się po raz pierwszy w życiu, więc te rozstania będą trwać długo, bo co prawda obiecują sobie rychłe , kolejne widzenie, ale być może dla niektórych to było pierwsze
takie i ostatnie spotkanie.
Obertyn kładzie się do snu. Wielki autokar z Gawlińskim i jego ludźmi których dziadek pochodzi z Obertyna, wyjeżdża w kierunku Kołomyi. Tam przenocują i wypoczną po tych emocjach, bo następne się szykują niebawem, wszak w rozkładzie Gawlińskiego jest m.in. wyjazd do Chocimia, a potem do Kamieńca Podolskiego, czyli do niegdysiejszej „Bramy do Polski”.
cdn.
Odsłony: 3642