18 sierpnia kilka minut po 15 – tej samochód osobowy, którego kierowca po postoju na płycie zakliczyńskiego Rynku chciał odjechać w dalszą podróż, zaczął się palić. – Przekręciłem kluczyk w stacyjce, zapaliłem, kontrolka akumulatora nie zgasła i poczułem swąd, dym. Wyszedłem z auta i zobaczyłem wydostający się dym z przodu samochodu, użyłem gaśnicy samochodowej, ale nic to nie dało – mówi kierowca Golfa. Według wstępnej diagnozy, mogło dojść do tzw. samozapłoniu.
Rynek zakliczyński jest prawie zawsze wypełniony samochodami i takie zdarzenie, jak to w piątek, mogło doprowadzić do większych szkód, a nawet tragedii. Ci, którzy mieli swoje samochody w pobliżu zdarzenia „na oku”, przeparkowali pojazdy w inne miejsce. Pozostałe w pobliżu palącego się auta, też mogły zająć się ogniem. Na szczęście skuteczna interwencja zakliczyńskiej jednostki OSP temu zapobiegła. Oprócz zniszczonego pojazdu nikomu nic się na szczęcie nie stało.